Gdy zbliża się data 1 sierpnia, a wraz z nią kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, w kontekście historii dworu radońskiego myślę o dwóch wydarzeniach. Pierwsze to oczywiście wspomnienie o warszawskich uchodźcach, którym pp. Chrzanowscy udzielali schronienia w swoim majątku. Około 30 osób mieszkało w dworze, kolejne 50 w tzw. fabryce marmolady. Niektórzy goście, jak np. malarz Bernard Tadeusz Frydrysiak, zostali w Radoniach aż do końca, czyli do 15 września 1945 roku, kiedy to pp. Chrzanowscy efektem tzw. reformy rolnej musieli opuścić swoją posiadłość na zawsze. Drugie wydarzenie także łączy się z Powstaniem. 31 lipca 1944 roku dwór w Radoniach organizuje i odbiera na placówce „Solnica” kolejny już zrzut cichociemnych. Operacja ma kryptonim „Jacek” i w nocy 30/31 lipca z brytyjskiego samolotu „Liberator” startującego z Brindisi we Włoszech, na podgrodziskie łąki między Osowcem a Radoniami w czeluść nocy skacze sześciu żołnierzy z elitarnej formacji spadochronowej: płk Jacek Bętkowski „Topór”, kpt. Franciszek Malik „Piorun”, por. Stanisław Ossowski „Jastrzębiec”, por. Julian Piotrowski „Rewera”, kpt. Zbigniew E. Specylak „Tur” i ppor. Władysław Śmietanko „Cypr”. Cichociemni – elita Polski Walczącej, szkolona w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych (dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i prowadzenia działań partyzanckich) – wysyłani byli do okupowanej Polski początkowo z Wielkiej Brytanii, a następnie, od końca 1943 roku, z bazy we Włoszech. Wszyscy byli ochotnikami. Pomysłodawcami i inicjatorami założenia tej elitarnej jednostki byli Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz.
Od lata 1940 do jesieni 1943 roku do służby w roli cichociemnych zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów Polskich Sił Zbrojnych. Ogółem przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano łącznie 579 żołnierzy i kurierów. Od 15 lutego 1941 do 27 grudnia 1944 zorganizowano 82 loty, w czasie których przerzucono do Polski 316 cichociemnych, wśród których znalazła się jedna kobieta – Elżbieta Zawacka „Zo” (skakała ona z samolotu Halifax 9/10 września 1943 roku właśnie na placówkę odbiorczą „Solnica” w Radoniach).
Ze wspomnień Hani Chrzanowskiej wiem jak mniej więcej taki odbiór skoczków wyglądał . Jan Chrzanowski słuchał radia (przez słuchawki, bo posiadanie radia było w czasie okupacji zabronione) i kiedy grano pewną ustaloną melodię wiedział, że w ciągu następnych 48 godzin będzie miał miejsce zrzut na „Solnicę”. W nocy, razem z zaufanymi ludźmi szedł na miejsce odbioru i gdy słyszeli nadlatujący samolot każdy dawał sygnał latarką, by wskazać miejsce do lądowania. Po wylądowaniu żołnierzy należało szybko zebrać spadochrony, a skoczków zaprowadzić na noc do zaprzyjaźnionych i wtajemniczonych w operację miejscowych.
Nie nocowali oni w dworze, było to zbyt ryzykowne. Ogółem były cztery zrzuty na Solnicę i w sumie na radońskie łąki skakało 15 żołnierzy. Ci, którzy wylądowali 31 lipca już kilkadziesiąt godzin później walczyli na ulicach powstańczej Warszawy. W Powstaniu Warszawskim walczyło 91 cichociemnych, poległo 18 z nich.W czasie wojny zginęło w sumie 103 cichociemnych. Dziewięciu zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Trzy lata temu, w 70. rocznicę owego trzeciego zrzutu na „Solnicę”, na terenie Klasztoru Sióstr Dominikanek w Radoniach została postawiona kaplica Cichociemnych upamiętniająca polskich żołnierzy z elitarnej grupy desantowej. Inicjatorami budowy byli mieszkaniec gminy Krzysztof Alwast oraz rodziny cichociemnych związanych z „Solnicą”.
1 Komentarz
By Małgorzata Baranowska
Kolejna piękna, bardzo wzruszająca opowieść o Radoniach. Dziękuję Ci Beatko <3