Gdy czytam historie innych dworów dochodzę do wniosku, że dwór radoński pod jednym względem jest dość nietypowy. Zazwyczaj majątki ziemskie przez całe generacje pozostawały w rękach jednej i tej samej rodziny i rzadko były wystawiane na sprzedaż. Natomiast Radonie zmieniały właścicieli aż kilkanaście razy i (jeżeli dobrze policzyłam nazwiska w księdze wieczystej) my jesteśmy obecnie ich siedemnastymi właścicielami. I nie ukrywam, że z tego całego pocztu radońskich dziedziców Jan i Maria Chrzanowscy są najbliżsi mojemu sercu.
Przez ostatnie kilkanaście lat gromadziłam o nich wspomnienia, informacje, zdjęcia, dokumenty, wiersze, anegdoty, a nawet przepisy kuchenne. Zaprzyjaźniłam się z ich córką Hanią i jesteśmy sobie bliskie jak rodzina. Znam daty, które były ważne w ich życiu i staram się o nich pamiętać. I dzisiaj właśnie jest taka data, bo 6-ego czerwca 1931 roku w kościele Trzech Krzyży w Warszawie, Jan Chrzanowski herbu Suche Komnaty i Maria Anna z Chrzanowskich zawarli związek małżeński.
Mieli wtedy oboje zaledwie dwadzieścia pięć lat. Niecały rok później, 12 kwietnia 1932 roku kupili w Radoniach majątek, do którego przeprowadzili się pod koniec maja tego samego roku. Co oznacza, że swoją pierwszą rocznicę ślubu świętowali już tutaj, właśnie dzisiaj. Dokładnie ta sama data powtórzyła się kilkadziesiąt lat później, bo w 2009 roku. 6-ego czerwca, w ciepły i słoneczny dzień, po raz pierwszy i zupełnie niezapowiedzianie, odwiedziła nas Hania Chrzanowska ze swoją rodziną. Hania ostatni raz widziała dwór w 2000 roku, kiedy był kompletną ruiną.
Patrzyłam w ten czerwcowy dzień jak idzie wolno kasztanową aleją i widząc, że płacze sama też się popłakałam. Hania napisała mi później, że „To, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ukazał mi się taki dwór, jaki znałam z opowieści Rodziców, jaki widziałam na licznych fotografiach.
Było to dla mnie głębokie i wzruszające przeżycie, szczególnie, że przyjechałam 6 czerwca 2009 roku, w siedemdziesiątą ósmą rocznicę ślubu moich Rodziców. Czas nagle się cofnął, poczułam, że Rodzice są obok mnie, zobaczyłam Ich siedzących na ganku. Wiedziałam, że są tam, na górze, szczęśliwi, patrząc na to miejsce, które tak bardzo kochali”.
Rodzice zawsze powtarzali Hani, że okres radoński to był najszczęśliwszy czas w ich życiu. Spędzili w Radoniach 13 lat. My jesteśmy tutaj od 2005, czyli za rok będzie również 13 lat. Widzę po sobie jak człowiek zżywa się z tym miejscem, jak bliskie staje się jego naturalne piękno i nie jestem sobie w stanie sobie wyobrazić co musieli czuć rodzice Hani, kiedy przyszło im pakować swój dobytek i opuszczać to miejsce, w które tyle trudu i miłości włożyli. Bo jak trafnie to ujęła w pierwszych linijkach swojego pożegnalnego wiersza pani Uhmowa, która po Powstaniu Warszawskim dostała tutaj schronienie: „Jeśli pozna kto Radonie, ten miłością do nich płonie„. I lubię sobie myśleć, że nie tylko akt wieczysty i te kilkanaście lat spędzonych w tym samym miejscu nas łączy. Jan pasjonował się fotografią i zostawił setki zdjęć, dzięki którym wiem jak wyglądało wtedy to miejsce, park, okolica, wnętrza dworu. Maria kochała kwiaty i znała ich łacińskie nazwy i ponoć cały wolny czas spędzała na pieleniu. Hania wspominała, że nawet po ciężkiej operacji, kiedy już rodzice mieszkali w Gdańsku, już kilka dni później tkwiła w grządkach, a kiedy jej mąż przerażony zauważył, że są bez chwastów gładko mu skłamała, że to jakaś uprzejma pani z ulicy przechodząc poprosiła ją, czy może jej rabatki wypielić, bo tak bardzo lubi to robić 🙂 Fotografia i ogród są również – i to od zawsze, jak tylko pamięcią sięgnę – moimi największymi słabościami…
P.S. Przypomniała mi się jeszcze jedna czerwcowa data, która każe mi pamiętać o tej rodzinie i łączy ją z moją. 24-ego czerwca Jan i jego córka Janeczka zawsze uroczyście obchodzili swoje imieniny. Tak się składa, że tego samego dnia urodziła się moja Mama. A na drugie imię ma właśnie Janina 🙂
2 Komentarz
By Małgorzata Baranowska
Beatko, kocham Cię za to co robisz!!! Za to jak myślisz i piszesz o Radoniach. Ty je po prostu kochasz, jak ukochali sobie p.p. Chrzanowscy. Jak dzielnie, wytrwale kontynuujesz Ich dzieło. A sama doświadczam i potwierdzam cyt. „„Jeśli pozna kto Radonie, ten miłością do nich płonie„. Po stokroć dziękuję MISTRZOWI, że któregoś dnia „stanął na mojej drodze”, postawił też na niej Radonie i Ciebie <3 /przepraszam, ale Ty wiesz, że dokładnie taka była kolejność/. Bądźcie zdrowi, pozdrawiam, do zobaczenia … 🙂
By Adam
Beatko, i ja dziękuję Stwórcy za Waszą obecność w tym przedziwnym miejscu, za otwartość i gościnność jakby żywcem przeniesiona z kart Twej książki o rodzinie Chrzanowskich. Za nowe życie jakie tchnela tu Twoja rodzina, tak po prostu cieszę się że jesteście i wspoltworzycie urok tego miejsca. Wszelkiego Błogosławieństwa Tobie i Twym najblizszym! 🙂