Dwory polskie kojarzą nam się z tradycją. Uważam, że tradycja to piękne słowo. Lekko już zapomniane, może staroświeckie, może niemodne? Z pewnością tradycja rodzi się powoli, niespiesznie. W zeszłym roku wiele osób podchodziło do mnie z prośbą, by ten kiermasz bożonarodzeniowy, który zorganizowałam wtedy w grudniu po raz pierwszy, stał się coroczną tradycją. Ktoś mi również niedawno przypomniał, że przed wojną były trzy ważne instytucje we wsi. Kościół, szkoła i dwór. I te trzy skromne budynki miały za zadanie integrowanie lokalnej ludności ze sobą. I, że teraz w Radoniach jest podobnie. Oraz, że jedna z tych funkcji przypada właśnie mnie w udziale i jest niejako moją odpowiedzialnością. Dlatego postanowiłam, że spróbuję w tym roku po raz drugi otworzyć dworskie podwoje dla wszystkich chętnych i muszę przyznać, że efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Pomimo, iż cały dzień lał deszcz, samochody z gośćmi podjeżdżały w takich ilościach, że aleja wjazdowa do dworu przypominała w pewnym momencie ulicę Marszałkowską. Po prostu był korek 🙂 Szacuję, że od godziny 11.00 do 18.00, kiedy to wyszli ostatni goście, przez dwór przewinęło się około 600 osób.
Przybywały całe rodziny z dziećmi, znajomi ze swoimi przyjaciółmi, niektórzy naprawdę z daleka, bo na przykład aż z Łodzi. Wystawcy zwyczajowo przynieśli ze sobą domowe ciasta i grzaniec na poczęstunek dla gości, była kawa i herbata, ktoś przygrywał na fortepianie, moje trzy psy z wygłaskanymi na błysk łbami szwendały się pomiędzy gośćmi całe szczęśliwe z takiej niespotykanej atencji.
Ja wiem, że nie z wszystkimi dałam radę słowo zamienić i za to przepraszam, ale zainteresowanie kiermaszem i historią dworu były takie, że po prostu czasu i mocy „przerobowych” mi nie starczyło. Jednak najważniejsze były uśmiech, serdeczność i tak miłe dla mnie słowa osób wychodzących. I ta samo jak rok temu powtarzająca się raz za razem prośba. Niech to będzie coroczną tradycją! Żebyśmy się mogli przed Świętami spotkać, porozmawiać, poznać bliżej, zintegrować.
Tradycja rodzi się powoli, rok po roku, prawie niezauważalnie. A więc, niech corocznie, przed Bożym Narodzeniem, rodzi się i w dworze radońskim.
3 Komentarz
By Małgorzata Baranowska
Moja KOCHANA „DZIEDZICZKO’ Beatko! <3
"Rodzisz" przepiękną i przesympatyczną tradycję. Łódź wyjechała przeszczęśliwa z Kiermaszu, obkupiona, najedzona i "napita" do syta. Ale największe wrażenie zrobiła na nas atmosfera, którą stworzyłaś wraz z "wystawcami" i Twoi goście, napływający z rodzinami, ogrom dzieci /dodam b. grzecznych dzieci/ i wszechobecna radość, serdeczność, uśmiech i takt.To było niesamowite, tak powstaje więź sąsiedzka, która w miastach zniknęła już dawno. Obcowanie z Wami, to była ogromna przyjemność, byłyśmy chyba najdłużej, wielokrotnie krążyłyśmy po salach, rozmawiając, słuchając, zachwycając się całością. DO ZOBACZENIA ZA ROK, NA KOLEJNYM KIERMASZU. Serdecznie pozdrawiam 🙂
By Adam Kozak
Nic dodać i nic ująć. I my nieco bardziej 'po sąsiedzku’ cieszymy się straszliwie tą nową świecką tradycją 🙂 Dziękujemy z całego serca Gospodarzom i ludziom dobrej woli za przesztrzen koloryt i atmosferę. Jak to dobrze że znów zaistniala Trójca Radonska z ciepłym Dworem na czele.
By Adam Kozak
Droga Pani Beato,
Tym razem piszę z wdzięcznością już po przeczytaniu Pani wspaniałej książki. Dziękuję za wzruszenia, niespodzianki, ciepłą narrację oraz przywrócenie historii i ocalenie niezwyklego miejsca jakim jest dwór radonski. Dziękuję za Panstwa otwartość serca i wkładamy trud. I za wspaniale zdjecia, zmysłowość opisów kulinarnych oraz podzielenie się z nami urokiem parku i gościnnością dworu. Wszelkiego Błogosławieństwa Państwu życzymy nie tylko w Nowym Roku ale i na kolejne cudne chwile pośród bliskich ludzi i miejsc. Dobrze że ten dwór odzyskał wlasnie takich gospodarzy.