Nareszcie upał trochę zelżał, bo już wszyscy snuliśmy się zupełnie jak bez celu, i ludzie i zwierzęta. Trawa mi zżółkła, choć to tzw. Sahara i powinna być odporna na suszę, więc jej nie podlewam. Zresztą jak tu podlewać ponad 30.000 metrów kwadratowych trawnika? Jedno miejsce natomiast ma się dość dobrze i nie wymaga podlewania. To moje rosarium, które założyłam 4 lata temu. Większość parku „siedzi” na piaszczystej ziemi mazowieckiej, a ten jeden kąt ma wyjątkowo trochę gliny w sobie. Idealna więc ziemia pod róże, trzymająca wilgoć i nie wymagająca nawożenia. Rosarium podzieliłam na cztery kwatery, w każdej znajduje się około 60 krzewów różanych o innym kolorze i innego pokroju. Jest więc kwatera bordowa, żółto-pomarańczowa, jasnoróżowa i biało-kremowa. I właśnie teraz, te ponad 250 krzewów jest w pełni rozkwitu. Upał potęguje zapachy i stojąc na środku rosarium, przy zegarze słonecznym, ma się nieodparte wrażenie, że jest się w środku jakiegoś flakonu ze skoncentrowaną esencją różaną. „Gościu, siądź w moim rosarium i pooddychaj sobie, będziesz zachwycony, przyrzekam ja Tobie.” 🙂
A za płotem parku koszona jest łąka sołtysowa. Siano pójdzie do opypskiej stadniny koni. Jest to pierwszy pokos, a przy tym wielki huk i klekotanie maszyny. Inny dźwięk teraz, zupełnie inny był jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Dwa dni później ma miejsce belowanie. Kiedyś stały tam urokliwe snopki siana. A potem kolejna, głośna maszyna jest potrzebna by te bele zwieźć. Dawniej była to sympatyczna fura, para koni, ludzie pracujący ramię w ramię razem. Teraz wystarczy jeden operator maszyny. Tempora mutantur…
Czerwiec jest tego roku tak upalny, że lipy w parku zakwitły nie czekając lipca. Któregoś wieczoru zapomniałam zamknąć na noc okno w jadalni, które wychodzi na aleję lipową. Następny ranek był lekko wietrzny, słoneczny i znowu upalny. Gdy koło południa weszłam do stołowego stanęłam jak urzeczona. Molekuły lipowego kwiecia utuliły mnie zewsząd, jak dobre przyjacielskie ramiona. Swojskie, słodkie, tak znajome, i w tej niewielkiej przestrzeni pokoju po wielokroć skoncentrowane. Jaka wielka szkoda, że zapachem nie można się podzielić jak fotografią…