Ogarniam spojrzeniem park i dawny folwark i wszędzie żółcą się mlecze. Na dzierżawionym ugorze, wśród polnych kamieni, przy stopniach schodów wejściowych do dworu, pod płotem w warzywniku, na polanach, nawet na skoszonym po raz pierwszy po zimie trawniku, gdzie te bylinki sprytnie przystosowują się do wysokości tnącego noża i odrastają ponownie, zakwitając przytulone do ziemi.
Mniszek lekarski, pospolicie zwany mleczem lub dmuchawcem, przez wielu wielbicieli sterylnej murawy traktowany jest jako uciążliwy chwast i zapalczywie tępiony. Pielenie nie jest łatwe, bo ma korzeń palowy i trzeba porządnie się namęczyć, by go z ziemi wyciągnąć. Może zatem lepiej polubić te słoneczne główki? Podobnie jak większość roślin, które nazywamy chwastami mniszek tak naprawdę ma wszechstronne właściwości lecznicze i jest przy tym rewelacyjnym środkiem na wiosenne oczyszczenie organizmu. Jego młode liście można używać do sałatek, które są swoistą bombą witaminową jako, że zawierają witamy A,B,C,D, z czego zawartość witaminy A jest wyższa niż w marchewkach! Ja w słoneczne dni idę z koszem tam, gdzie najbardziej żółto i zaczynam arytmetykę łąkową. Zrywam te najbardziej rozkwitnięte i pełne pyłku główki (bez łodyżek) i odliczam do pięciuset.
Tyle główek mieści mój niewielki wiklinowy koszyk i na tyle właśnie kwiatków mam przepis na „ziołomiodek” z mniszka.
Już w kuchni zalewam te 500 główek 1,5 litra wrzącej wody i odstawiam na 90 minut. Następnie przecedzam, dodaję 1 kg cukru i sok z 1 cytryny i gotuję, nie mieszając, na małym ogniu przez jakieś 40 minut. Gorący syrop zlewam do słoików i gotowe! Taki mniszkowy miodek ma mnóstwo leczniczych właściwości: obniża poziom cholesterolu, pomaga w leczeniu miażdżycy, otyłości, reumatyzmu, w schorzeniach dróg żółciowych i kamicy żółciowej oraz niweluje problemy wątrobowe. Podnosi odporność organizmu. A przy tym jest niezwykle smaczny.
W zeszłym roku, w maju, gdy po raz pierwszy zrobiłam ten wiosenny syrop, podarowałam jeden słoik znajomemu poecie, który odwdzięczył mi się natychmiast urokliwym wielce wierszem:
MAJOWY MNISZEK
Wystawcie sobie, z początkiem maja,
przechadzam ci się po gumnie,
i patrzę jakich to chwastów zgraja
znowu panoszy się u mnie.
Tutaj pokrzywa, tam perz, sitowie,
listek bobkowy, czy mięta,
ówdzie obficie dosyć – nie powiem,
mlecz trawę na żółto spętał.
I wtedy przyszło mi do głowy,
że może tym żółtym mleczem,
nerki, wątrobę i inne podroby
w kuracji wiosennej podleczę.
Asumpt po temu od Pani Beaty:
to Ona wśród ziół wciąż śmiga…
W dworskich ogrodach przeróżne wszak kwiaty!
Stąd przepis: mniszkowa mamałyga.
Lecz ja z natury jestem leniwy…
I krzyża mi się zginać nie chce!
I wolę mniszkę miast mniszka – uczciwie!
I myśli jak zwykle mam prześmiewcze.
Po chwili jednak, po niewczasie
Już mniszek odfruwa dmuchawcami
Rozmyślać zaczynam: czy to na coś zda się?
A co wy myślicie? Wy sami?
Ciekawe czy to naprawdę działa?
Klimuszko! Co ty na to?
No to czy owak (choć ja dałem ciała)
Dziękuję Pani Beato!
Latoś jakosik mi się nie udało
No może w przyszłym roku?
W annałach zapiszę: „znów mi się nie chciało”
Znów przeleżałem na boku!