April, dressed in all his trim, Hath put a spirit of youth in everything.
William Shakespeare, Sonnet XCVIII
Wystarczyło kilka ciepłych, słonecznych dni i z godziny na godzinę poszycie w parku, niczym impresjonistyczny obraz, wypełnia się plamami intensywnych kolorów. Na setkach pojedynczych łodyżek zakwita delikatna złoć żółta,
wśród błyszczących, o sercowatym kształcie liści ziarnopłonu pojawiają się jego pierwsze kwiaty o odcieniu żółci kadmowej,
a w cieplejszych, osłoniętych od wiatru miejscach otwierają się śnieżnobiałe kępy zawilców.
Tę biało-żółtą paletę barw uzupełnia jasny fiolet filigranowej kokoryczy i znacznie ciemniejszy dzikich fiołków.
Wkrótce dołączy do nich piżmaczek wiosenny o nietypowym pistacjowym kolorze, drobniutki i trudny do zauważenia, bo niewiele wyższy od kwitnącego mchu. Również i krzewy parkowe powoli zrzucają swój zimowy, brunatny kolor i stroją się w różne odcienie zieleni. Setki gałązek sorbarii pokryły się już drabinkami liści o wyrazistych rudych końcówkach,
a czerwone pędy derenia białego kontrastują z soczyście zielonymi pączkami. Nabrzmiewają lepkie, jakby pokryte miodową glazurą pąki kasztanowców i lada moment zaczną pękać, uwalniając pomarszczoną zieleń liści. A w kolejce do odsłony różnych odcieni bieli ustawiają się mirabelki, tarniny i czeremchy.