Skip to content Skip to footer

Gdzie kwitnie kwiat – musi być wiosna,a gdzie jest wiosna wszystko wkrótce zakwitnie.

Friedrich Rückert
(1788–1866)

Jest 21 marca, pierwszy dzień wiosny.  Już dawno stopniały ostatnie resztki śniegu i park jest jednym wielkim oczekiwaniem.  Niewprawne oko miałoby pewnie kłopot, by odróżnić te obecne  wnętrza parkowe od późno-jesiennych, gdyż drzewa są wciąż nagie, ciemne, bezlistne, ziemia bura i wilgotna, a w cienistych miejscach nadal rezyduje zima.  Jednak  coś się zmienia niepostrzeżenie z dnia na dzień i z przedwiosennego pian piano  metamorfozy w parku zaczynają się dziać w tempie vivace. Żółtym pyłkiem pylą dziesiątki leszczyn, nad stawy powróciły jak co roku kaczki krzyżówki, rude kity wiewiórek śmigają pomiędzy drzewami i intensywniej stuka dzięcioł czarny.

Gdy o świcie pierwsze promienie słońca pojawiają się na horyzoncie, ptasie trele jeszcze niedawno tak nieśmiałe i pojedyncze, zamieniają się w ciągu kilkunastu minut w cudnie kakofoniczny chór, w swoiście optymistyczną reveille. W poszyciu pojawiają się pierwsze plamy intensywnie soczystej zieleni.  To ruszyły mchy.  Teraz, zanim park zazieleni się trawą i nowymi liśćmi, zanim zakwitną w poszyciu tysiące bukietów zawilców, złoci i kokoryczy, mchy mają właśnie swoje momentum, swoje wczesno wiosenne grande-entrée.  Dla pobieżnego obserwatora, którego Herbert genialnie określił „Barbarzyńcą w ogrodzie” mech to po prostu… mech.

1958574_619070481509454_1177609925_n

Zielona, niewysoka, wilgotna kępka zupełnie niewarta uwagi.  Jednak ten wydawałoby się nieruchomy świat o butwiejącym, starym zapachu używanym w wielu z szyprowych perfum, w marcu właśnie ukazuje całe swoje piękno i majestatyczność.  Gdy oglądam go przez obiektyw makro mojego aparatu fotograficznego, w tym uśpionym jeszcze parkowym poszyciu odsłania się przede mną milcząca, gęsta, jakby oniryczna puszcza.  Pokrywa dosłownie wszystko:  korę pni wiekowych drzew i wystające ponad ziemię ich korzenie, głazy, stopnie schodów od strony północnej dworu, parkowe ławki i donice z mielonego piaskowca.  Mech całymi polanami rozprzestrzenia się tam, gdzie nic innego nie urośnie, stopniowo, milimetr po milimetrze pokrywając coraz większe połacie, w powolnym ruchu niedostrzegalnym dla ludzkiego oka.  Kładę się na ziemi ku uciesze moich psów, bo tylko w taki sposób mogę zatrzymać w kadrze ten moment, gdy zakwita on tysiącem „czapeczek” na drżących pręcikach, wstydliwie skrywając pod słowem „cryptogamia” swoje rozmnażanie.

_DSC5757

What's your reaction?
0Cool0Bad0Happy0Sad

Dodaj komentarz